Cycki, Smoki & Miecze
-Walczyć? - spojrzałem na Kuro z lekkim szyderczym uśmiechem - Ty kiedyś kogoś zabiłeś, że kochasz walczyć? Wiesz jak to być zranionym przez miecze wrogów? Czy wiesz jak to jest być skazanym na wolę innych?
Wrócił do picia ze swojego kufla, który dopił do dna.
-Mógłbyś coś dla mnie zrobić jakbym Ci zapłacił? To jest związane z alchemią.
Offline
-Zabić? Hah! Żeby to raz - odwzajemnił pewnym siebie uśmieszkiem.
-Ale muszę przyznać, że nigdy się tak nie czułem... Przeszyty ostrzami oponentów... Hmm...
Tu się zamyślił.
-Masz rację, nie miałem tak nigdy.
Zastanowił się nad jego kolejnym pytaniem.
-Nie wiem, nigdy nie byłem skazywany i podporządkowywany innym... Żyłem, jak chciałem, nie zawsze dobrze.
Spojrzał na niego z zaciekawieniem, gdy usłyszał słowa"zapłacić" i "alchemia".
- Co takiego zrobić?
Offline
-Potrzebuje pewnego składnika, misserilu wykonywanego z kilku innych minerałów -pokazałem jeden palec za każdy wymieniony proszek - Saas, moral i dissom. Potrzebuje około trzydziestu gramów tego proszku, by móc dalej "wymierzać sprawiedliwość".
Oparłem ramię na Kuro i dopowiedziałem:
-Ktoś musi być katem tego miasta, a ja zostanę nim z Twoją pomocą. Dla tego miasta nie ma ratunku. Pomóż mi je odbudować.
Offline
Zastanowił się głęboko. Po chwili odpowiedział:
-Hmm... dobra, załatwię Ci to... Gdzie znajdę jakiegoś handlarza tych składników?
Wydaje się, jakby mówił nieco przyciszonym tonem. Uśmiechnął się lekko.
-Chętnie Ci pomogę. Jeszcze się zapytam, ileż płacisz?
Offline
- To już Twoja część zadania, a zapłacę Ci za pomocą przedmiotów, które ten mężczyzna, kupiec, złodziej miał w domu. Powiedźmy trzydzieści procent tego co on tam miał. Umowa stoi - wyciągnąłem rękę do Kuro w znak umowy.
Offline
Najchętniej by się potargował, ale dlatego, że był bardzo zafascynowany i ciekawy, toteż podał mu rękę.
-Oby miał dużo majątku.
Zastanawiał się, skąd weźmie te wszystkie składniki.
Rozejrzał się po karczmie.
Offline
-Spotkajmy się tutaj za dwa dni - powiedziałem wstając do baru, po czym zwróciłem się do Anastazji - Pilnuj by nic mu się nie stało, Skarbie.
Z uderzeniem ciężkich butów o podłogę wyszedłem z karczmy na światło dzienne.
Offline
Mistrz Gry
[Kapiso]
Twój rozmówca odszedł, głośno uderzając o drewnianą podłogę ciężkimi butami. W karczmie nic się nie zmieniło, kilku strażników, następnych robotników, kilku pijaków. Szu straszny. Przy kominku mieszczącym się w lewym rogu pomieszczenia siedziała ubrana w czarną szatę zakrywającym wszystko prócz twarzy, kobieta.
[Zero]
Znajdujesz się na jednej z odnóg głównej ulicy. Twój cel jest Ci znany, teraz musisz wymyślić jak się dostać do wyższej dzielnicy, dzielnicy szlachty.
Offline
Siedział cicho przez cały czas. Spojrzał się na barmankę. Jego wagę przyciągnęła kobieta przy kominku. Podszedłszy do ogniska pod pretekstem ogrzania się, usiadł obok.
W jego głowie krążyła myśl: zadanie od jego nowego kompana. Postanowił, że dnia następnego dokładnie porozgląda się za wszelkimi handlarzami.
Póki co chciał odpocząć. Siedział więc obok owej "czarnej" kobiety bez słowa. Podpierając ręką głowę, w rękę nogą, patrzał w ognisko znużonym spojrzeniem.
Offline
Mistrz Gry
-Odejdź - powiedziała do Ciebie obojętnie - po czym zakryła krawędzią kaptura twarz.
Offline
Spojrzał się na nią. Myślał, że może ma kiepski humor.
-Czemuż to? Coś się stało?
Uśmiechnął się do niej pobłażliwie i przyjaźnie.
Widać po nim, że jest trochę zmęczony i zamyślony. Rozsiadł się wygodnie i pewnie obok damy i jego wzrok powędrował znowu w ognisko.
Offline
Mistrz Gry
Lekko się nachyliła w Twoją stronę, w jej dłoni dostrzegłeś sztylet delikatnie wystający spod szaty.
-Kim jest Twój przyjaciel? - szepnęła Ci do ucha, po czym ponownie odsunęła na swoje miejsce, obserwując karczmę.
Offline
Spojrzał się na nią jakby niezrozumiale.
-Przyjaciel? Masz na myśli tego, co wyszedł?
Spojrzał w stronę drzwi.
-Partner w interesach, prywatna sprawa.
Uśmiechnął się, po czym dodał:
-Sam o nim wiem mało, więc nie wiem, jak posilić Twoją ciekawość
Mogłabyś więc jaśniej, droga damo?
Offline
Mistrz Gry
-W takim razie nie jesteś mi potrzebny - mówiąc to wstała - zapomnij o naszej rozmowie.
Szybkim krokiem odeszła od Ciebie przebijając się do lady. Widziałeś jak wymienia kilka słów z barmanką oraz ze dwóch strażników siedzących kilka stóp od Ciebie patrzą na nią z tzw. błyskiem w oku.
Offline
Chciał coś powiedzieć, lecz gdy tylko pomyślał, tajemnicza dziewczyna poszła.
Zbliżył się do strażników. Podszedł do nich i zapytał się niewinnym głosem:
-Witam mości panowie. Nie wiecie przypadkiem, co to była za dziewka?
Pokazał palcem na kobietę, która gawędzi z barmanką. Rozejrzał się po karczmie i głośno ziewnął, po czym podrapał się po głowie.
Offline